Bratislava by night

W Bratysławie przemieniliśmy się niedawno w iście nocne zwierzęta, a wszystko przez chyba najoryginalniejszą muzyczną imprezę, w jakiej kiedykolwiek mieliśmy okazję brać udział – festiwal Waves. To była dla wygłodniałych ambitnej nuty melomanów prawdziwa uczta, podczas której w jeden weekend, na dwunastu zlokalizowanych w samym centrum słowackiej stolicy koncertowych scenach, wystąpiło łącznie stu dwudziestu w olbrzymiej większości młodych wykonawców reprezentujących w sumie kilkanaście krajów. Znakomici instrumentaliści, niebanalne wokale, odważne, autorskie projekty, trochę elektroniki, trochę bardziej tradycyjnych narzędzi, szerokie spektrum gatunków i brzmień. Było upojnie. Na łowy ruszaliśmy kiedy zapadał zmrok, a do hotelowego pokoju lekko wyczerpani wracaliśmy chwilę przed wschodem słońca. W dzień odsypianie przeplataliśmy niezbyt forsownym odkrywaniem uroków stołecznej starówki. Na portretowanie miasta tym razem czasu było mniej, ale kilkadziesiąt pamiątkowych zdjęć udało się przywieźć. Na początek trochę nocnych obrazków: Most Słowackiego Powstania Narodowego (Nový most), Katedra św. Marcina (Dóm svätého Martina), rynek (Hlavné námestie) i Zamek Bratysławski (Bratislavský hrad).

Słowacja 2015.

Historyczna stolica Moraw

Ołomuniec (Olomouc) – dawna stolica Moraw, a dziś jeden z najważniejszych w Republice Czeskiej ośrodków gospodarczych, akademickich, kulturalnych – gościł nas w sierpniu przez cztery dni i w zasadzie niczym specjalnie nas nie zaskoczył. Urokliwy, estetyczny, charakterny, autentyczny, żywy. Właśnie taki, jakim go sobie wyobrażaliśmy :)

Czechy 2015.

Rów Górnej Nysy

Ciągnący się między Górami Bystrzyckimi a Masywem Śnieżnika, szeroki na kilka kilometrów Rów Górnej Nysy stanowi naturalną granicę oddzielającą Sudety Wschodnie od Środkowych. Specyficzna to kraina. Z punktu widzenia turysty czy podróżnika jej najmocniejszą stroną jest chyba, paradoksalnie, bardzo skromne zagospodarowanie turystyczne. Gdzie tylko spojrzeć spokojny, sielski, miejscami bardzo urokliwy krajobraz, na szczęście niezdeformowany jeszcze przesadnie przez człowieka. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ten podejrzany, stale wiszący w powietrzu zapach ubóstwa (przynajmniej tak go zinterpretowały nasze receptory). Podupadające miasteczka i wioski, o których uroku świat dawno zapomniał, rozpadające się domy, wszechobecne sklepy z tanią odzieżą, mieszkańcy włóczący się po ulicach jakby bez energii i pomysłu… to tutaj niestety norma. Co nie znaczy jednak wcale, że z opisywanymi stronami nie warto się zapoznać. My poświęciliśmy na ich zwiedzanie cztery dni, a kapitalną bazę noclegową znaleźliśmy na stokach Śnieżnika, w przeuroczym Międzygórzu. Był to czas błogi i, poza momentami w których eksplorowaliśmy pobliskie skały (Trzy Kopki, Pasterskie Skały), wyjątkowo leniwy. Nawet po aparaty sięgaliśmy rzadziej niż zwykle. Wyjątkiem była tylko wycieczka do Bystrzycy Kłodzkiej, której portretowanie zajęło nam kilka godzin. A skoro już o stolicy rejonu mowa – mamy w stosunku do niej mieszane uczucia. Nigdy chyba wcześniej nie spotkaliśmy na swojej drodze ludzkiego osiedla, które tak przystojnie prezentowałoby się z daleka i jednocześnie tak dużo traciło przy spojrzeniu z bliska. Z jednej strony piękne położenie, pamiętające Wieki Średnie zabytki, przyjemny ryneczek, czy unikalna w skali Polski tarasowa zabudowa, z drugiej jednak jakiś niemiły dla oka bałagan, zmęczone mury, kiczowate szyldy i reklamy, dziesiątki pordzewiałych anten satelitarnych oraz wyjątkowo senny, martwy, jakby odrobinę PRL-owski klimat. Miasto z ogromnym potencjałem, niestety póki co niezaktualizowanym.

Sierpień 2015.

Bonifacio vol. 2. Serce miasta.

Wakacyjny kontrast między dolną a górną częścią Bonifacio dodaje temu najpiękniejszemu na Korsyce miastu wyjątkowości i uroku. Ulokowana na dnie długiego, wąskiego fiordu marina świeci bogactwem i prestiżem. W estetycznej przystani dostojnie pasą się luksusowe łodzie i jachty, na promenadzie europejska „upper middle class” dumnie prezentuje modne kreacje, w promieniach śródziemnomorskiego słońca błyszczą znaki firmowe i sprzączki markowych torebek, gustowne zegarki oraz biżuteria, w powietrzu czuć woń drogich perfum, a w komfortowych knajpkach leją się wina, których cena za butelkę znacznie przekracza nasz jednodniowy, wyjazdowy budżet. Ale prawdziwe serce Bonifacio bije wyżej, w wygrzewającym się na białym klifie Ville Haute (Górne Miasto). Tu, między zabytkowymi murami toczy się naturalne życie. W gąszczu ciasnych uliczek nieco zagubieni turyści błąkają się wśród różnorodnej etnicznie społeczności oddającej się swoim codziennym rytuałom. Ludzie pracują, rozmawiają, dzielą się sobą. Dzieci bawią się beztrosko, młodzież korzysta z młodości, starszyzna z zaangażowaniem gra w bule. Wszędzie czuć piękny zapach autentyczności.

Korsyka 2015.

Bonifacio vol. 1. Miasto na klifie.

To było prawdziwe zauroczenie od pierwszego wejrzenia. A potem kilkudniowy, płomienny romans. Niewiele spotkaliśmy na swojej drodze miejsc, którym tak chętnie i bezkrytycznie rzuciliśmy się w ramiona. Bonifacio – zawieszone na białym, wapiennym klifie miasto słońca i morza, piękne, promienne, żywe. Dla odwiedzających Korsykę pozycja obowiązkowa. By w pełni poczuć atmosferę tego magicznego zakątka trzeba zatrzymać się tu na dłuższą chwilę i poznać pełne spektrum atrakcji: zwiedzić urokliwą okolicę, pokonać 187 stromych stopni Escalier du Roi d’Aragon (Schody Króla Aragonii), zagubić się w gąszczu zabytkowych uliczek, znaleźć swoje ulubione miejsca między ekskluzywną, turystyczną mariną a żyjącym własnym życiem, pełnym południowej energii Górnym Miastem (Ville Haute), oddać się zadumie na przepięknie położonym cmentarzu (Cimetière Marin), przyjrzeć się rytuałom mieszkańców, spróbować śródziemnomorskich specjałów oraz dać się „ubujać” morskim falom (kameralne plaże ukryte w zatoczkach) i lokalnym winom, różowym jak korsykańskie niebo o zachodzie słońca.

Korsyka 2015.

Wycieczka do Sieny

W Sienie spędziliśmy zaledwie sześć godzin, z czego jedną trzecią straciliśmy w dodatku na walkę o jakiekolwiek miejsce parkingowe. Czasu na zwiedzanie było niestety bardzo mało. Wybraliśmy więc kierunek najbardziej oczywisty – Piazza del Campo. Popołudnie na jednym z najsłynniejszych włoskich placów bardzo nam smakowało. Poniżej kilka przykładowych obrazków.

Włochy 2015.

Zachodnia Korsyka. Golfe de Porto.

Wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO urokliwa zatoka Golfe de Porto – miejsce, w którym lazurowe morze spotyka się z przepięknie urzeźbioną, pomarańczową skałą. Chyba najpopularniejszy zakątek na zachodnim wybrzeżu Korsyki, co roku odwiedzany przez tłumy turystów pragnących z bliska zobaczyć występujące tu gęsto atrakcje: niebywały rezerwat morski Scandola, słynne granitowe tafoni w Les Calanches, czy kameralne miasteczka o niebanalnej urodzie, jak choćby Porto i Piana.

Korsyka 2015.

„Miasta, miasteczka, wioski”. San Gimignano.

San Gimignano – chyba najbardziej charakterystyczne z toskańskich miasteczek. W dawnych czasach ważny, niezwykle prestiżowy i bogaty ośrodek, czego najlepszym symbolem były wznoszone licznie przez rywalizujące ze sobą rody strzeliste wieże (kiedyś było ich aż 72!, stąd współczesny przydomek – „Manhattan Średniowiecza”). Dziś po prostu popularna, turystyczna atrakcja – pod względem architektonicznym ciekawa, ale niestety trochę odarta z klimatu, pozbawiona ducha i autentycznego życia.

Włochy 2015.

Pustynia Agriates i Saint-Florent

Ma Korsyka swoje piaszczyste plaże, lazurowe wybrzeża, ma swoje monumentalne góry, skały, krystalicznie czyste rzeki i malownicze jeziora, ma też swoją pustynię. Les Agriates to porośnięta makią, pozbawiona jakichkolwiek śladów cywilizacji, sucha jak pieprz kraina idealnie nadająca się na dwudniową, trekkingową ucieczkę od ludzi, konną przygodę albo mniej forsowną, pieszo-samochodową wycieczkę. Polecamy. A po pustynnych trudach warto odpocząć w nadmorskim Saint-Florent. Ta do niedawna skromna, rybacka wioska przeżywa aktualnie swój renesans stając się na turystycznej mapie coraz bardziej wyraźnym punktem, porównywanym często do kontynentalnego Saint-Tropez.

Korsyka 2015.

Czar „Czerwonej Wyspy”, czyli nasze spotkania z L’Île-Rousse.

L’Île-Rousse (Isula Rossa) to kameralna, prawie czterotysięczna miejscowość położona na północnych brzegach Korsyki. Naszym zdaniem jeden z najbardziej urokliwych zakątków w rejonie Balagne. Nic więc dziwnego, że choć w granicach „Czerwonej Wyspy” (tak przetłumaczyć można francuskojęzyczną nazwę) nie mieliśmy swojej noclegowej bazy, poświęciliśmy jej przy różnych okazjach całkiem sporo czasu. Zwiedzanie, przechadzki, zakupy, kąpiele na okolicznych plażach, wspinanie w pomarańczowo-czerwonawym granicie na wysepce L’île de la Pietra, pyszne, pachnące morzem kolacje, efektowne zachody słońca. Dużo, naprawdę dużo wyłącznie pozytywnych doznań.

Korsyka 2015.

Duomo z daleka i bliska

Florenckie Duomo, czyli Katedra Santa Maria del Fiore (Katedra Matki Boskiej Kwietnej) to zdecydowanie górujący nad miastem symbol toskańskiej stolicy. Jedna z najbardziej rozpoznawalnych budowli w Europie, niepowtarzalna, majestatyczna, monumentalna. Jej niebywała kopuła, wzniesiona prawie sześć wieków temu pod czujnym okiem Filippo Brunelleschiego, do dziś pozostaje największą (przynajmniej jeśli chodzi o średnicę) tego typu ceglaną konstrukcją na naszym globie. Dla odwiedzających Toskanię pozycja obowiązkowa.

Włochy 2015.

Nonza. Miss Cap Corse.

Nonza – maleńka, licząca zaledwie 78 stałych rezydentów wioska, naszym zdaniem, zdecydowanie najurodziwsza na całym półwyspie Cap Corse. Strategicznie ulokowana na ciemnym, ponad stumetrowym klifie. Od stuleci bacznie strzeżona przez masywną, obronną wieżę zdecydowanie górującą nad estetycznymi murami kilkudziesięciu piętrowo ułożonych domostw. W sercu wioski szesnastowieczny kościółek, przyjemne zaułki, setki schodów oraz sporo soczystej zieleni. No i jeszcze ta kamienna plaża… Ogromna. Piękna. Do kąpieli może średnia, ale jakże fotogeniczna.

Korsyka 2015.

Florencja. Stolica Toskanii.

Florencji chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. To w końcu jeden z najważniejszych ośrodków w historii kultury europejskiej. Poniżej m.in. Plac Michała Anioła, Most Złotników, brzegi ArnoKatedra Matki Boskiej Kwietnej i Kościół Świętego Krzyża, czyli trochę ilustracji z naszej burzowej, wilgotnej i dusznej przechadzki po stolicy Toskanii.

Włochy 2015.

Corte – historyczna stolica Korsyki

Ulokowane w górzystym centrum wyspy Corte zajmuje w sercach Korsykańczyków miejsce szczególne. Nic dziwnego, przez czternaście lat (1755-1769) było w końcu stolicą niepodległej Republiki Korsykańskiej, rządzonej przez lokalnego bohatera Pasquale’a Paoliego. Do dziś zresztą to liczące ponad siedem tysięcy mieszkańców, czwarte aktualnie pod względem populacji miasto na Korsyce, pozostaje jednym z kilku głównych ośrodków, w których tendencje niepodległościowe i separatystyczne są niezmiennie żywe. Niezaprzeczalny urok Corte oraz jego strategiczne położenie w bezpośrednim sąsiedztwie licznych, mocno promowanych przez literaturę atrakcji, czynią go punktem obowiązkowym na szlaku odwiedzających wyspę turystów i podróżników. Wyjątkową atmosferę miasteczka przez większą część roku podgrzewają dodatkowo rzesze studentów. Działający tu prężnie, założony w 1765 roku Université de Corse jest najważniejszą na Korsyce wyższą uczelnią.

Korsyka 2015.

Piza. Wieczór na „Polu Cudów”.

Do słynnej Pizy trafiliśmy dość przypadkowo. Bo męczył nas głód, bo wracając z Korsyki mieliśmy ochotę na jeszcze jedną kulinarną przygodę, bo przejeżdżaliśmy obok. I choć zwykle mocno męczymy się w miejscach tak popularnych turystycznie, tym razem nasz wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. Zaskakująco bezludny plac Campo dei Miracoli (Pole cudów) w miękkim świetle udającego się na spoczynek słońca prezentował się zacnie, a dumne dzieła wielkich włoskich mistrzów świeciły całym swoim blaskiem. Tylko jedna wieża z niejasnego powodu wyraźnie się na nas krzywiła :) Kolacja, rzecz jasna, wyśmienita – pikantne gnocchi z rybą, ravioli z fondue, tiramisu i kilka łyków lokalnego wina.

Włochy 2015.

„Miasta, miasteczka, wioski”. Spacer po Bielsku i Cieszynie.

Bielsko-Biała i Cieszyn. Był czas, że na ulicach tych dwóch przystojnych miast toczyła się naprawdę spora część naszego wspólnego życia. Studia, praca, rozrywka, spotkania, koncerty, zakrapiane przygody, krwiste przyjaźnie, powroty z gór, spacery, przechadzki… Ocean czasu. Tylko jakimś dziwnym trafem niemal zawsze brakowało albo aparatu albo ochoty na zdjęcia. Jednym z bardzo nielicznych świadectw bogatego cieszyńsko-bielskiego etapu jest poniższa galeria.

Katolicka Senglea

Mimo, że krajobraz społeczny Malty ulega ostatnimi laty sporym przemianom, w dalszym ciągu uważana jest ona za najbardziej katolicki, poza Watykanem oczywiście, kraj w Europie. Trudno powiedzieć ile w tym prawdy, ale faktem jest, że kościoły, kapliczki i wszelkiego rodzaju religijne symbole napotykamy na każdym niemal kroku. Zwłaszcza w stolicy i jej sąsiedztwie. Nam najbardziej w pamięci zapadły strzegące wejść do większości budynków w Senglei, przyklejone do ścian lub wmurowane, ceramiczne płaskorzeźby przedstawiające zwykle Madonnę z Dzieciątkiem, Jezusa Chrystusa, albo wizerunki świętych.

Malta 2014.

„Miasta, miasteczka, wioski”. Bovec i okolice.

Bovec można chyba nazwać słoweńską stolicą aktywności górskich i sportów ekstremalnych. W promieniu kilku kilometrów znajdziemy między innymi: trekkingowe i ferratowe wyzwania (Kanin, Rombon, Krn, Jerebica, Mangart), sektory wspinaczkowe (Kegl, Kal-Koritnica), urozmaicone pod względem trudności szlaki rowerowe oraz znakomite warunki dla kanioningu, kajakarstwa górskiego i spływów pontonowych (krystaliczna rzeka Socza). Jeśli to nam nie wystarczy, możemy samochodem pozwiedzać rozrzucone po okolicy atrakcje: wodospady Boka, Virje i Kozjak, włoskie jezioro Lago del Predil czy chociażby słynne wąwozy Tolminska korita.

Słowenia 2013 i 2014.

Lublana, czyli do trzech razy sztuka.

Lublanę pierwszy raz odwiedziliśmy ponad dwa lata temu i, szczerze mówiąc, na kolana nas nie rzuciła. W dużej mierze chyba za sprawą bardzo kapryśnej wtedy, obniżającej nastrój i odbierającej chęć na cokolwiek pogody. Mokre, szare, nie rozświetlone ani odrobiną słońca mury wydały nam się nudne i pozbawione życia, jałowe. W związku z tym, lekko zniechęceni, rok później „podziwialiśmy” Lublanę tylko przejazdem, z okalających aglomerację obwodnic. Kiedy jednak kilka tygodni temu ponownie trafiliśmy do słoweńskiej stolicy nasze odczucia uległy diametralnej zmianie. Przy pięknej, wrześniowej aurze miasto intensywnie emanowało energią i południowym światłem. Ujęła nas zwłaszcza kameralna, klimatyczna, pięknie ulokowana nad Lublanicą starówka.

Słowenia 2014.

„Miasta, miasteczka, wioski”. Stanjel.

Może i niewiele znacząca dziś wioska, ale jakże ciekawa. Zdaniem wielu, perła wśród pereł słoweńskiego Krasu. Zatem jeśli los rzuci Was kiedyś do Doliny Vipavy, musicie obowiązkowo odwiedzić Štanjel, pozwolić sobie na dłuższy spacer jego ciasnymi alejkami, na zamku napić się kawy i spróbować lokalnego wina, a w prawie stuletnich ogrodach Fabianniego porządnie odsapnąć. Zapewniamy, że ta mała osada ma do zaoferowania naprawdę niemało.

Słowenia 2013.

„Miasta, miasteczka, wioski”. Mdina i Mosta.

Mdina – dawna stolica Malty, to wedle przewodników obowiązkowy punkt każdego przybywającego na wyspę podróżnika. Sporo w tym racji. Średniowiecznemu miasteczku rzeczywiście nie można odmówić piękna. Problemem są tylko tłumy turystów. Na szczęście w labiryncie wąskich uliczek dość łatwo się od nich uwolnić. A jeśli już zdecydujemy się na Mdinę, warto przy okazji zajrzeć do oddalonej o ledwie kilka kilometrów Mosty. Choćby po to tylko, by zwiedzić rotundę ze słynną kopułą – czwartą na świecie pod względem wielkości.

Malta 2014.

„Miasta, miasteczka, wioski”. Kamnik.

Chociaż Słowenia swoją sławę zawdzięcza przede wszystkim walorom naturalnym i krajobrazowym, nie znaczy to, że nie ma turystom do zaoferowania nic prócz bogactwa przyrody. W tej pofałdowanej krainie dosłownie roi się od pięknie ulokowanych, kameralnych wiosek i miasteczek, które już w pierwszym kontakcie zarażają odwiedzających swoim niezwykłym klimatem. Najlepszym przykładem jest Kamnik – cicha, niewielka, licząca kilkanaście tysięcy mieszkańców mieścina, której pejzaż wyjątkowym czynią zarówno dzieła człowieka, jak i natury. Pięknie zachowana starówka, wokół liczne strome, zalesione wzgórza, a w oddali dostojne ściany Alp Kamnicko-Sawińskich.

Słowenia 2012.