Lublana, czyli do trzech razy sztuka.

Lublanę pierwszy raz odwiedziliśmy ponad dwa lata temu i, szczerze mówiąc, na kolana nas nie rzuciła. W dużej mierze chyba za sprawą bardzo kapryśnej wtedy, obniżającej nastrój i odbierającej chęć na cokolwiek pogody. Mokre, szare, nie rozświetlone ani odrobiną słońca mury wydały nam się nudne i pozbawione życia, jałowe. W związku z tym, lekko zniechęceni, rok później „podziwialiśmy” Lublanę tylko przejazdem, z okalających aglomerację obwodnic. Kiedy jednak kilka tygodni temu ponownie trafiliśmy do słoweńskiej stolicy nasze odczucia uległy diametralnej zmianie. Przy pięknej, wrześniowej aurze miasto intensywnie emanowało energią i południowym światłem. Ujęła nas zwłaszcza kameralna, klimatyczna, pięknie ulokowana nad Lublanicą starówka.

Słowenia 2014.