Udine

W okolicach włoskiego Udine bywaliśmy mnóstwo razy, ale ogrom okolicznych atrakcji zawsze odwracał naszą uwagę od tego, jak się okazuje, arcyciekawego ośrodka. W tym roku wreszcie nadrobiliśmy zaległości. Piękny organizm, idealnie skrojony pod nasze gusta. Ani wielki, ani mały. Pełny estetycznej, historycznej, zabytkowej tkanki, która nie jest jednak jakimś muzealnym eksponatem nachalnie wdzięczącym się do turystów, ale po prostu służy lokalnej społeczności. Miasto żywe, naturalne, autentyczne. Przyjemne i gościnne. Eleganckie.

Włochy, październik 2023.

Portrety z przygody

Streszczająca przebytą niedawno drogę solidna porcja prywatnych portretów oraz autoportretów z kolejnej wspólnej przygody. Górska Słowenia z niewielkim, ale jak zwykle przyjemnym, akcentem włoskim. Całkiem spontaniczny, jesienny wyjazd w znajome strony.

Październik 2023.

Sottoguda

Sottoguda (Staguda) – przeurocze osiedle położone u stóp błyszczącej królowej Dolomitów, czyli Marmolady, od 2016 roku należące do wąskiego, elitarnego klubu najpiękniejszych włoskich miasteczek. Ostoja tradycji – estetyczna, gościnna, ale nawet w okresie wakacyjnym wolna od tłumów, bardzo świadomie i nieprzesadnie kształtująca swoje turystyczne oblicze. Chyba najprzyjemniejsza, najwygodniejsza baza, jaką dotychczas znaleźliśmy w alpejskiej części Włoch. Wioska maleńka, zaspakajająca jednak wszelkie niezbędne potrzeby. Z dumą prezentująca zespół wielowiekowych, kamienno-drewnianych budynków typowych dla wiejskiej architektury Dolomitów, ale oferująca też tani, dobrze wyposażony, pełny smakołyków sklep, bar, kawiarnię oraz kilka niezłych gastronomicznych adresów. Do tego wszystkiego setka niezwykle otwartych, zawsze pogodnych mieszkańców, a wokół wspaniałe góry. Zdjęć niestety posiadamy niewiele, ale szczerze Sottogudę polecamy.

Włochy, sierpień 2023.

Strada del Vino

Solidna porcja pamiątek z kilku bardzo dusznych, ale niezwykle przyjemnych dni, które spędziliśmy w Dolinie Adygi, na słynnym południowotyrolskim szlaku wina (Strada del Vino). Wszechobecna winorośl, ciągnące się kilometrami sady, na horyzoncie Dolomity, a pośród tego wszystkiego liczne, jakże estetyczne osiedla, m.in Margreid an der Weinstraße (Magre), Kurtatsch (Cortaccia), Tramin (Tarmèno), czy choćby Neumarkt (Egna).

Włochy, sierpień 2023.

Friulańskie perły: Gemona i Venzone

Jak w tytule – Gemona del Friuli i Venzone. Dwa słoneczne, ukryte między górami, oddalone od siebie o zaledwie kilka kilometrów skarby regionu Friuli-Wenecja Julijska, nieprzypadkowo wpisywane na zaszczytne listy najpiękniejszych włoskich osiedli. Pomysł by od nich właśnie rozpocząć naszą sierpniową przygodę w Italii okazał się strzałem w dziesiątkę.

Włochy, sierpień 2023.

Dolomity: spotkania

Od dwóch już dekad wspólnie przecieramy najróżniejsze górskie ścieżki i póki co intensywnego obcowania z pofałdowanym krajobrazem nie zamierzamy zawieszać. Oczywiście zmienił się w międzyczasie nasz stosunek do szeroko rozumianych gór, ale nie w sprawach najistotniejszych. Spowszedniały nam zatłoczone, polskie szczyty, znudził nas sport, ale ani odrobinę nie zmalał głód kontaktu z przyrodą. Również z tą ożywioną. Jako mieszczuchom do szczęścia nie potrzeba nam dużo. Kąciki ust mocno unosi każde, nawet najzwyklejsze spotkanie z koniem, krówką albo owieczką, a jak, raz na jakiś czas, naszą drogę przetnie bardziej egzotyczne zwierzę, np. koziorożec, to się potrafimy radować jak dziecko.

Włochy, sierpień 2023.

Sierpniowe tułaczki. Cz. II. Frutti di Dolomiti

Po solidnej górskiej zaprawie w mocno pofałdowanej Karyntii wylądowaliśmy u stóp monumentalnej Marmolady, w Dolomitach, które ugościły nas pięknie. Wszystko okazało się bezproblemowe, kolana spisywały się dzielnie, jedzenie było wyśmienite, krajobrazy oszałamiające, a słoneczko szczodre. Ludzi zaskakująco dużo, ale i tak bez trudu znajdowaliśmy przestrzeń tylko dla siebie. Na długo zapamiętamy tych kilka dni…

Sierpień 2022.

Czas słońca i gór

Dwa i pół tygodnia intensywnego obcowania z górskim krajobrazem i z hojnie się do nas uśmiechającym słońcem. Austria, Włochy, SłoweniaWysokie Taury, Alpy Gailtalskie, Dolomity oraz Alpy Julijskie. Mnóstwo godzin na szlaku, tysiące metrów przewyższenia, kilkanaście przepięknych szczytów i przełęczy w przedziale 2000-3300 m n.p.m., kilka przyjemnych via ferrat, symboliczne akcenty wspinaczkowe, zdrowe dawki pływania oraz kąpieli, czyli, jak na jeden wakacyjny wyjazd, całkiem sporo emocji. Pamiątkowych zdjęć – tych lepszych i tych gorszych – napstrykaliśmy oczywiście co niemiara. Poniżej ich na szybko wybrana pierwsza część.

Sierpień 2022.

Trydent

Trydent – miejsce, w którym kiedyś, prawie pięć wieków temu, grupka osobliwych, dość zabawnie ubranych przedstawicieli pewnego ekspansywnego światopoglądu decydowała o sprawach, jak się okazało, niezwykle ważnych dla całego globu. Dziś stolica autonomicznego, najbardziej na północ wysuniętego włoskiego regionu. Urokliwa, dostojna, żywa, zdecydowanie warta dłuższych odwiedzin. Nam niestety w pewien upalny czerwcowy dzień starczyło czasu i energii ledwie na kilka nieśpiesznych spacerów brukami historycznego centrum, w tym oczywiście Piazza del Duomo.

Czerwiec 2019.

Arco, Dro, Garda, Sarca…

Trochę wakacyjnych, raczej mało starannych fotek z wspinaczkowo-rowerowego tygodnia, który spędziliśmy niedawno nad bogatymi w przepyszne wino, wyjątkowo w tym roku upalnymi brzegami lazurowego jeziora Garda i rwącej rzeki Sarca.

Włochy, czerwiec 2019.

Słoneczna Muggia

Słoneczna Muggia – szczęśliwie zapomniany przez biznes turystyczny, jedyny włoski przyczółek na półwyspie Istria.

Sierpień 2018.

Powrót na słoweńską Istrię

Po prawie dwuletniej, zbyt już wyraźnie stymulującej naszą tęsknotę przerwie wróciliśmy na słoweńską ziemię, a precyzyjniej rzec ujmując – na wapienne, słoweńsko-włoskie pogranicze, gdzie czas sprawiedliwie podzieliliśmy między wspinanie, „próby kolarskie”, spacery, zwiedzanie i kulinarne degustacje. Domem był Osp, ale w zasięgu rowerowej przejażdżki mieliśmy Koper, Izolę, Muggię i Triest. Tydzień minął błyskawicznie.

Sierpień 2018.

Pożegnanie z Sardynią

Jako ostateczne zamknięcie tematu naszego majowo-czerwcowego wypadu na Sardynię zestaw dość przypadkowych fotografii, dla których zabrakło miejsca w opublikowanych dotąd galeriach. Do zobaczenia słoneczna wyspo.

Sardynia 2018.

Wspinaczkowa przygoda w Ulassai

Ulassai – niepozorne miasteczko, które przycupnęło sobie około dwudziestu kilometrów od wschodniego wybrzeża Sardynii, czyli na tyle blisko, by przy dobrej pogodzie móc beztrosko wpatrywać się w morze, i wystarczająco daleko, by na co dzień nie zmęczyć się nadmiernym kontaktem z turystą, gościło nas przez pięć dni. Wybierając ten kierunek mieliśmy nadzieję na jakąś poważniejszą zażyłość ze skałą, ale nie spodziewaliśmy się, że czuwające nad okolicą okazałe, wapienne ściany okażą się jedną z najlepszych wspinaczkowych aren, jakie kiedykolwiek poznaliśmy. Potencjał całego rejonu trudno opisać. Przyjaźni tubylcy, zaskakujące swoim rozmachem widoki, całkiem spore spektrum opcji trekkingowych i pokaźna liczba przystępnych, niezwykle estetycznych wspinaczkowych linii (od łatwych „trójek” aż po stopień 8c, a nawet 9a, jeśli brać pod uwagę kilka otwartych projektów), których, co ważne, z roku na rok przybywa, dzięki intensywnej pracy grupy zapalonych społeczników. W samym tylko kanionie Sa Tappara, oddalonym ledwie 10-15 minut piechotą od centrum Ulassai, znajdziemy około 150 dróg, w tym ponad osiemdziesiąt nie trudniejszych niż 6c, co sprawia, że nawet tacy wspinaczkowi emeryci jak my mają całkiem spore pole do działania. Dawno już nie spędziliśmy na skałach tak przyjemnych chwil.

 

Sardynia 2018.

Między Portixeddu a Fontanamare

Nie spodziewaliśmy się, że przy całym bogactwie Sardynii, najbardziej zbliżony do naszego subiektywnego ideału kawałek ziemi znajdziemy na najmniej docenianym przez przewodniki, zachodnim wybrzeżu. Na poznanie około dwudziestokilometrowego odcinka ciągnącego się od Portixeddu, przez Buggerru, Mesuę, Nebidę, do Fontanamare zarezerwowaliśmy łącznie ponad cztery doby, czyli, jak się okazało, dużo za mało, żeby nacieszyć się niezwykle oryginalną ofertą tego zapomnianego przez turystyczne biura rejonu. Z napęczniałych od wrażeń dni najbardziej zapamiętamy: niesamowicie urozmaicony, często zupełnie dziki krajobraz, kapitalne skały i niezaprzeczalny walor miejscowego wspinania oraz długie godziny na przepięknych, pustych, czasami wręcz prywatnych plażach, gdzie intensywnie spółkowaliśmy z mocno nadpobudliwym morzem i momentami aż nazbyt łaskawym słońcem.

Sardynia 2018.

Włoska stolica wspinaczki skałkowej

Krótki przerywnik w temacie ilustrowania Sardynii A.D. 2018. Kilka niedbałych kadrów z wizyty w Arco – położonej w pobliżu pięknego jeziora Garda, włoskiej stolicy wspinaczki skałkowej i wszelakich aktywności górskich.

Czerwiec 2018.

Orgosolo, czyli miasto-galeria

Orgosolo – przed laty owiana złą sławą stolica sardyńskiego bandytyzmu, dziś pełne specyficznego klimatu, wyjątkowo barwne miasto-galeria. Takiego zagęszczenia najróżniejszych, niezwykle oryginalnych form street artu nie spotkaliśmy na swojej drodze nigdy wcześniej. Nawet gdy naszym domem była Dozza. Nawet gdy szlakiem murali przemierzaliśmy portugalską Lizbonę.

Sardynia 2018.

Sardyńskie piaski

O tym, że sardyńskie wybrzeża charakteryzuje niezwykle sprzyjający rekreacji walor nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Nie jesteśmy typowo plażowymi zwierzętami, ale obok pięknych języków pieszczonego intensywnie przez morze piasku – idealnie białego, żółciutkiego, czasem pomarańczowego – nie mieliśmy szans ani zamiaru przechodzić obojętnie. Trudno powiedzieć, które z kąpielisk podobało nam się najbardziej. W przedsezonowej szacie każde wyglądało jak pocztówka z jakiegoś obiecanego raju.

Sardynia 2018.

ABC sardyńskich miasteczek, odc. III

ABC sardyńskich miasteczek, odcinek trzeci. „C” jak Castelsardo. Prawdziwa gratka dla fotografów i wielbicieli morskich kulinariów. Chyba najpiękniej usytuowany ośrodek na całej wyspie.

Sardynia 2018.

ABC sardyńskich miasteczek, odc. II

ABC sardyńskich miasteczek, odcinek drugi. „B” jak Bosa. Okazała twierdza i pięknie wkomponowany w krajobraz zespół kolorowych zabudowań przyglądających się ujściu rzeki Temo do morza.

Sardynia 2018.

ABC sardyńskich miasteczek, odc. I

ABC sardyńskich miasteczek, odcinek pierwszy. „A” jak Alghero. Kataloński przyczółek na włoskiej wyspie, nieprzypadkowo zwany „Barcelonetą”, czyli małą Barceloną.

Sardynia 2018.

Maki, makia i cała reszta, czyli Sardynia w wydaniu majowym

 

Tak się dziwnie składa, że nieraz, z przyczyn nie całkiem jasnych, byt ludzki zamiast wzrastać, niebezpiecznie wrasta w powszedniość, kurczy się. Dlatego też, raz na jakiś czas, potrzebna jest mu solidna kuracja, odpowiednio długa pauza od rutynowych gimnastyk i schematów, radykalna zmiana – rytmu, dystrybucji energii, sposobu myślenia, perspektywy, a najlepiej również krajobrazu, otoczenia. Świadomi tego, postanowiliśmy udać się w tym roku na „rehabilitację” do Italii, a dokładniej na słoneczną Sardynię, gdzie w warunkach śródziemnomorskiej wiosny, gdy cała niemal wyspa przemienia się w bujny ogród, mieliśmy nadzieję rozkwitnąć jak tamtejsze maki, rozkrzewić się jak tamtejsza makia. Z tego początkowo dość mizernie skonkretyzowanego pomysłu urodziła się całkiem pokaźna, gęsta od wrażeń podróż (powyżej prowizoryczna, ukazująca naszą trasę mapka), którą teraz, w kilku kolejnych odcinkach spróbujemy zilustrować. Najpierw trochę zdjęć sardyńskiej wiosny – naszym zdaniem, na spotkania z południowoeuropejskimi wyspami najlepszej z pór roku. Wielka szkoda, że nam już zdążył ulecieć z nozdrzy jej niezwykle intensywny zapach.

Sardynia 2018.

Dozza – dom street artu

W najbliższych tygodniach nasz album zdominuje pewnie temat Sardynii, ale zanim tak się stanie, wpierw jeszcze mały przystanek. Dozza – jedna z perełek włoskiego regionu Emilia-Romania słynąca z niebanalnego street artu, który powstaje tu zupełnie legalnie w ramach szczycącego się już prawie sześćdziesięcioletnią tradycją festiwalu i z roku na rok w coraz większym stopniu tworzy krajobraz tego uroczego, kameralnego miasteczka. Mieliśmy sporo szczęścia, że między kolorowymi murami mogliśmy spędzić całe dwie doby.

Włochy 2018.

21 dni, 21 zdjęć…

Gdybyśmy się kiedyś zastanawiali, w co się nasze oczy wgapiały na przełomie maja i czerwca w roku dwutysięcznym osiemnastym, zostawiamy sobie na pamiątkę ślad po kolejnym, zakończonym zaledwie wczoraj, pod każdym względem udanym wypadzie na słoneczne południe. Oczywiście, dwadzieścia jeden na szybko wybranych zdjęć to zdecydowanie za mało, żeby zilustrować te arcybogate trzy tygodnie, ale od czegoś zacząć trzeba :)

Włochy 2018.

„Miasta, miasteczka, wioski”. Aosta.

Pomysł, by odwiedzić słoneczną Aostę – stolicę najmniejszego, ale i najbardziej górzystego z włoskich regionów – kiełkował w naszych głowach już od wielu lat. Wreszcie stało się. Całkiem niedawno, wioząc do domu z Prowansji ciężki ładunek wakacyjnych wrażeń, urządziliśmy sobie w tym atrakcyjnym zakątku, ukrytym za szczelnym murem najwyższych alpejskich ścian, dwudniową pauzę. Poniżej kilka stamtąd obrazków.

Włochy 2017.

Odyseja wrześniowa

Zacznijmy od końca, czyli od tego, że całkiem niedawno, po trzech tygodniach nieobecności w rodzimych stronach, zaparkowaliśmy wreszcie pod domem wyraźnie sfatygowany liczącą sobie grubo ponad pięć i pół tysiąca kilometrów drogą, mocno przeładowany wakacyjnymi wrażeniami samochód, co było kropką wieńczącą naszą wrześniową przygodę. Urlop A.D. 2017 zapamiętamy jako jeden z najintensywniejszych epizodów w z roku na rok coraz bogatszej historii naszych kontaktów z mniej lub bardziej obcymi krainami. Tym razem nasz szlak wiódł przez terytorium aż siedmiu państw, a w trzech z nich (Szwajcaria, Francja, Włochy) zdecydowaliśmy się zacumować na dłużej. Ustroniom znanym nam dotychczas tylko z opowieści i z literatury przyglądaliśmy się zarówno z dołu, jak i z góry, karmiliśmy zmysły sielanką alpejskich dolin, spacerowaliśmy między lodowcami, pierwszy raz na naszym kontynencie „cieszyliśmy się” dolegliwościami związanymi z wysokością 4000 m n.p.m., ale także wygrzewaliśmy kości w prowansalskim słońcu, a nawet zostawiliśmy kilka śladów na śródziemnomorskich plażach. Włóczyliśmy się, wspinaliśmy się, radowaliśmy się towarzystwem serdecznych ludzi. Odkąd drugiego dnia, po krótkim przystanku w Północnym Tyrolu, wylądowaliśmy w szwajcarskim kantonie Valais, w naszej drodze zaskakująco często towarzyszył nam Rodan. Poznaliśmy go jako niewielki ciek biorący swój początek w lodowcach Alp Urneńskich, przyglądaliśmy się, jak nabiera mocy i nawadnia bogate w wino okolice Sion i Martigny, jak wita oraz opuszcza Jezioro Genewskie, by po chwilowej rozłące spotkać go ponownie w pobliżu Arles i dać się mu poprowadzić do dzikiego Camargue, gdzie zmęczona ponad ośmiusetkilometrową tułaczką rzeka ostatecznie umyka do morza. Lepszych i gorszych zdjęć dokumentujących ten błogi czas powstało oczywiście sporo. Na początek ogólna galeria…

 

Szwajcaria, Francja, Włochy, wrzesień 2017.