Urokliwe pagórki oraz wybitne góry, krzyże zdobiące najważniejsze szczyty, odważnie pnące się samochodowe drogi, przystojne miasteczka i wioski, soczysta zieleń alpejskich hal, urodzaj krystalicznie czystej wody, rwące potoki, wodospady, wspaniałe, lazurowe, zaskakująco ciepłe jeziora, lodowczyki i lodowce, wszechobecna zwierzyna, zarówno ta udomowiona, jak i dzika… Karyntia. Pierwszy, odrobinę przypadkowy wybór świeżutkich obrazków z tej urokliwej austriackiej krainy, w której niedawno, przez dziewięć sierpniowych dni uwalnialiśmy swoje barki od ciężaru bieżącego, dość problematycznego, mocno ograniczającego naszą swobodę, koronawirusowego roku. To nie był w naszej podróżniczej karierze ani najdłuższy, ani najdalszy z wyjazdów, co nie znaczy, że nie dostarczył nam mocnych, pozytywnych wrażeń. Wręcz przeciwnie. Tylu przepięknych, tak różnorodnych krajobrazów upchniętych na tak niewielkim (porównywalnym z najmniejszym z polskich województw) obszarze nie widzieliśmy już dawno.
Austria, sierpień 2020.