Sardyńskie piaski

O tym, że sardyńskie wybrzeża charakteryzuje niezwykle sprzyjający rekreacji walor nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Nie jesteśmy typowo plażowymi zwierzętami, ale obok pięknych języków pieszczonego intensywnie przez morze piasku – idealnie białego, żółciutkiego, czasem pomarańczowego – nie mieliśmy szans ani zamiaru przechodzić obojętnie. Trudno powiedzieć, które z kąpielisk podobało nam się najbardziej. W przedsezonowej szacie każde wyglądało jak pocztówka z jakiegoś obiecanego raju.

Sardynia 2018.

Carcavelos – lizbońska „patelnia”

Nawet od najpiękniejszych miast trzeba czasem troszeczkę odpocząć. Na szczęście z centrum Lizbony na piaszczystą plażę nie jest wcale daleko. Wystarczy kilka chwil w wygodnym pociągu i docieramy do celu. Carcavelos – jedno z najpopularniejszych wśród lizbończyków kąpielisk. W lecie podobno pęka w szwach, ale w kwietniu bez problemu na brzegu znajdziemy dla siebie przestrzeń i spokój. Wiemy to z doświadczenia. W tym roku, mimo znakomitej pogody, długi i szeroki pas przyjemnego piasku prócz nas okupowała ledwie garstka osób: nieliczne rodziny wypasające swoje małe pociechy, trochę młodzieży, kilka niekryjących swych gorących uczuć par, no i zwarta grupa cierpliwie ćwiczących fach surferów.

Kwiecień 2017.

Co się wydarzyło na wyspie Pag

Troszkę na temat Pagu. Troszkę, bo chociaż na fali wakacyjnego zachwytu przez moment kiełkowała w nas myśl o zmajstrowaniu dla osób zainteresowanych tym kierunkiem swego rodzaju przewodnika, ostatecznie uznaliśmy, że wiadomości na temat najbardziej charakterystycznej z chorwackich wysp jest już w internecie dość. Moglibyśmy oczywiście powtórzyć za którąś z publikacji, że Pag ma taki a nie inny kształt, taką a nie inną długość i szerokość, że zamieszkują go określone gatunki zwierząt, określone gatunki ludzi, że są tam takie a nie inne atrakcje, że można się tam dostać w taki a nie inny sposób, itp., ale nie widzimy żadnego sensu w serwowaniu informacji przedrukowywanych już wielokrotnie. Zatem zdradzimy tylko, że: z ludzkich osiedli największe wrażenie zrobiło na nas miasteczko Pag – ciekawie skonstruowane, autorskie dzieło słynnego mistrza Giorgia da Sebenico, z całego bogactwa kamienisto-żwirowych kąpielisk najbardziej przypadły nam do gustu puściutkie w październiku plaże Trinćel, Ručica i Sveti Duh, lokalizacją idealną na nocleg okazała się położona na jednym z krańców tego niewielkiego świata wioska Metajna, a oddalona od niej o zaledwie dwadzieścia minut na nogach „księżycowa” zatoczka Beritnica to miejsce absolutnie wyjątkowe, niepodobne do niczego, co dotychczas napotkaliśmy na swojej drodze. Tak, Pag naprawdę mocno nas zauroczył. Zwłaszcza jego charakterystyczny, jakiś nieeuropejski wręcz klimat, który w równym stopniu tworzą: morze i skała, przestrzeń i światło, cisza, rześkie powietrze schładzane przez regularnie spływający z Welebitu wiatr oraz przyjemny, wszechobecny zapach szałwii, tymianku, rozmarynu, macierzanki i innych ziół wytrwale szukających dla siebie miejsca na rozległych, suchych, kamiennych polach pociętych systemem charakterystycznych murków. Oj, już nam do tego wszystkiego tęskno.

Chorwacja 2016.

Piaszczyste skarby Korsyki

Rajskie, w olbrzymiej większości piaszczyste plaże to jedna z wizytówek Korsyki. Najpiękniejsze z nich nieprzypadkowo zajmują bardzo wysokie lokaty w corocznych plebiscytach na najlepsze kąpieliska w Europie. Nic więc dziwnego, że słynne Palombaggia, Santa Giulia, czy chociażby Saint-Cyprien stają się dla wielu przybywających na wyspę turystów celem samym w sobie. I to chyba jedyny ich poważny minus, bo wraz z nastaniem pogody na najbardziej rozreklamowanych odcinkach wybrzeża szybko robi się tłoczno. Dlatego radzimy sięgnąć po coś spoza przewodnikowego kanonu. W naszym prywatnym rankingu miejsca na podium zajmują trzy nadmorskie oazy spokoju: położone w pobliżu Bonifacio, oddalone kolejno o 20 i 40 minut (na nogach) od wygodnego kampingu Des Iles, kameralne Petit Sperone i Grand Sperone, oraz znacznie pokaźniejsza i popularniejsza, niemniej jednak ciągle jeszcze gwarantująca minimum prywatności, Plage de Ghjunchitu, ulokowana w północnej części wyspy, kilka kilometrów na zachód od L’Île-Rousse.

Korsyka 2015.

Chorwacki rekonesans, czyli trzy dni w Medulin

W 2012 roku zapuściliśmy się na trzy doby na chorwacką Istrię. Trochę z ciekawości, trochę szukając odpoczynku po intensywnym wspinaniu w Ospie, trochę uciekając od kaprysów słoweńskiej pogody. Sporo leniwych godzin w pełnym adriatyckim słońcu. A później intensywne leczenie posłonecznych oparzeń :)

Chorwacja 2012.

Z Aten nad Morze Czarne

Historia z cyklu „Dawno, dawno temu…” – nasza druga po irlandzkiej odysei, wspólna zagraniczna przygoda. Byliśmy jeszcze piękni i młodzi, serca mieliśmy wyjątkowo chłonne, receptory otwarte na oścież, a umysły mięsiste. Dopiero uczyliśmy się sztuki podróżowania. Z kilkoma z trudem zdobytymi groszami w kieszeni ruszyliśmy na południe. Z Katowic samolotem do Aten, a potem nieśpiesznie w stronę Morza Czarnego, aż pod samą granicę z Turcją. Trochę pociągami i wąskotorową kolejką, trochę autobusami, w tym nawet autokarem szkolnym, trochę „na stopa”, trochę na własnych nogach. Powrót jakimś absurdalnie tanim lotem z Bułgarii do Bratysławy, następnie znów pociągiem, przez Zwardoń do rodzimych Tychów. Po drodze między innymi: trudny do zniesienia ateński upał, biwak nad samym morzem i upojne kąpiele w słońcu na Wybrzeżu Tesalskim, ekscytująca nocna podróż w pełnym Romów pociągu relacji SalonikiSandanski, kilkudniowy pobyt w Melniku – pięknie ulokowanej, bułgarskiej stolicy wina, odpoczynek w uroczym Bańsku, wędrówki szlakami Pirynu, wspinaczka na Wichren, długa tułaczka wybrzeżem Morza Czarnego przez Burgas, Carevo i Achtopol w poszukiwaniu odludnej plaży, gastronomiczna uczta w kameralnym Sinomorcu, w końcu krótka wizyta w Warnie. Obfite dni pod znakiem wyłącznie pozytywnych doznań. Niestety nie posiadaliśmy wtedy żadnego sensownego aparatu, ani tym bardziej odpowiedniego warsztatu, stąd tak uboga i licha fotograficzna dokumentacja.

Grecja i Bułgaria 2007.

 

Comino, Riviera Bay, Golden Bay…

Wracając do Malty – chociaż jej linia brzegowa liczy sobie prawie 140 kilometrów, wcale nie łatwo odnaleźć na wyspie miejsca wymarzone do morskich kąpieli. Jeśli chodzi o plaże nie będziemy oryginalni. Polecamy Golden Bay, Riviera Bay i Gnejna Bay, a nade wszystko wyprawę na Comino do rajskiej Blue Lagoon. W sezonie letnim nad morzem murowany tłum, ale w kwietniu czy maju ludzi można policzyć na palcach jednej ręki. A pogoda cudownie umiarkowana.

Malta 2014.