Zaskakująco pogodny piątek. „Piątka”, czyli tatrzańska Dolina Pięciu Stawów. Aktywna pauza. Joga w scenerii jesiennej.
Październik 2018.
Zaskakująco pogodny piątek. „Piątka”, czyli tatrzańska Dolina Pięciu Stawów. Aktywna pauza. Joga w scenerii jesiennej.
Październik 2018.
Nie spodziewaliśmy się, że przy całym bogactwie Sardynii, najbardziej zbliżony do naszego subiektywnego ideału kawałek ziemi znajdziemy na najmniej docenianym przez przewodniki, zachodnim wybrzeżu. Na poznanie około dwudziestokilometrowego odcinka ciągnącego się od Portixeddu, przez Buggerru, Mesuę, Nebidę, do Fontanamare zarezerwowaliśmy łącznie ponad cztery doby, czyli, jak się okazało, dużo za mało, żeby nacieszyć się niezwykle oryginalną ofertą tego zapomnianego przez turystyczne biura rejonu. Z napęczniałych od wrażeń dni najbardziej zapamiętamy: niesamowicie urozmaicony, często zupełnie dziki krajobraz, kapitalne skały i niezaprzeczalny walor miejscowego wspinania oraz długie godziny na przepięknych, pustych, czasami wręcz prywatnych plażach, gdzie intensywnie spółkowaliśmy z mocno nadpobudliwym morzem i momentami aż nazbyt łaskawym słońcem.
Sardynia 2018.
Spotykamy nieraz na swojej drodze miejsca niepozorne, nieśmiałe, introwertyczne, których prawdziwe walory dostrzec można tylko i wyłącznie w specyficznych warunkach albo dopiero wtedy, gdy się do nich podejdzie z odpowiednią cierpliwością, poświęci się im odpowiednią ilość czasu, odpowiednią ilość uwagi. Tegorocznym przykładem jest Pareti. Ulokowane na południowym brzegu toskańskiej Elby osiedle na pierwszy rzut oka nie ma się czym specjalnie pochwalić. Plaża nie jest tu tak biała jak choćby w Cavoli, piasek nie tak drobny jak w wielu innych miejscach na wyspie, woda jakby mniej lazurowa, ciemniejsza, bardziej mroczna, przyroda nie rzuca swoim rozmachem na kolana, mało oryginalna zabudowa zdaje się mieć lata swojej świetności dawno za sobą. Nic więc dziwnego, że kiedy zjawiliśmy się w Pareti pierwszy raz, a był to dzień, w którym dodatkowo nie dopisywały nam ani warunki meteorologiczne ani pogoda ducha, byliśmy wyraźnie rozczarowani. No ale pora była późna, o tanią bazę noclegową wcale w okolicy niełatwo, więc postanowiliśmy zostać na próbę. Potem było już tylko lepiej. Posezonowe Pareti okazało się cudnie cichą, spokojną i prawie bezludną oazą, z której mogliśmy bez trudu, w ciągu kilkunastu minut sięgnąć znacznie bardziej znanych elbańskich atrakcji, jak choćby Porto Azzurro, Capoliveri i Portoferraio. Czas w naszym domku na plaży płynął niespiesznie, wieczorami słońce zapraszało nas na kameralne spektakle, a każdego ranka brzegi zatoczki mieliśmy w całości tylko dla siebie. Naprawdę, trudno o lepszą scenerię do, przykładowo, autorefleksji, medytacji, spokojnej lektury, czy też… relaksującej duszę i ciało jogi.
Elba, Włochy 2016.