
Jedno z najprzyjemniejszych schronisk górskich, jakie mieliśmy okazję w ostatnim roku odwiedzić – Rifugio Santa Croce di Lazfons oraz strzegący go, uroczy kościółek. Alpy Sarntalskie. Kilka czaro-białych ujęć.



Włochy, sierpień 2025.
Porcja zdjęć z sierpniowych spotkań z pięknymi jak zawsze, ale z roku na rok niestety coraz dotkliwiej zmienianymi przez turystyczne oraz sportowe trendy Dolomitami. Kilka niezbyt forsownych fotograficznych spacerów, wizyty w przyjemnych zwłaszcza dla podniebienia schroniskach, alpejskie hale, charakterne krowy i Sass Rigais – nietrudny, panoramiczny trzytysięcznik, na wierzchołku którego nigdy wcześnie jeszcze nie staliśmy.







































Włochy, sierpień 2025.
W włoskiej części naszych sierpniowych tułaczek, podobnie jak rok temu, osiedliśmy w wiosce Cleran, skąd nie tylko mogliśmy szybko dostać się w góry, ale także łatwo sięgnąć uroczych południowotyrolskich osiedli. Bressanone (Brixen) poznaliśmy już dość dobrze wcześniej, w Klausen (Chiusa) zagościliśmy pierwszy raz.




































Włochy, sierpień 2025.
Podobnie jak w poprzednich sezonach, w tym roku kilkanaście sierpniowych dni poświęciliśmy alpejskim krainom szukając nieznanych nam jeszcze krajobrazów, estetycznych pożywek, ale przede wszystkim szlaków, na których obcowania z przyrodą nie zakłóca nadmiar turystów. Fotograficznych pamiątek przywieźliśmy sobie sporo, zatem nasz internetowy album zdominują w najbliższym czasie obrazki z górskich i okołogórskich rejonów. Na początek dość ogólna, poglądowa galeria. Austria, Szwajcaria i Włochy. Alpy Sztubajskie, Alpy Sarntalskie, Dolomity oraz Berneński Oberland.







































Sierpień 2025.
Fotograficzne ostatki z wiosennego pobytu w Italii. Kilka prezentowanych już zakątków plus porcja nowych motywów. Smagane słońcem okolice jeziora Garda, śnieżne jeszcze Dolomity oraz sielska dolina Val Lomasone – nasza główna w tym sezonie arena wspinaczkowa.

































Włochy, kwiecień-maj 2025.
Drugi wybór obrazków z wiosennego wypadu do Włoch. Naszym głównym celem były oczywiście spotkania z naturalnym krajobrazem, wspinaczkowe poszukiwania idealnego wapienia i niezbyt forsowne aktywności piesze, ale to nie znaczy, że zupełnie porzuciliśmy cywilizację. Sporo dobrych chwil spędziliśmy w jak zwykle wygodnym, tętniącym sportową energią Arco, a także w innych kameralnych ośrodkach – Sterzing (Vipiteno), Cesiomaggiore, Belluno oraz Valdobbiadene.




































Włochy, kwiecień-maj 2025.
Przełom kwietnia oraz maja. Nasza kolejna wizyta w północnej części gościnnej Italii i spotkanie z aż trzema porami roku. W wysokich partiach Dolomitów solidna, trudna dla tułaczy zima, w dolinach mieniąca się jaskrawymi zieleniami wiosna, a w niektórych najbardziej nasłonecznionych rejonach warunki i temperatury niemalże letnie, pozwalające nawet na krótkie odświeżające kąpiele. Poniżej z tych bogatych dziesięciu dni galeria pierwsza.

































Włochy, kwiecień-maj 2025.

Kilka przypadkowych, wyszperanych ostatnio, obrazków z włoskiego Bressanone…



Włochy, sierpień 2024.

Ostatnia galeria z naszych intensywnych, sierpniowych spotkań z górami. We włoskiej części Zachodnich Alp Zillertalskich spędziliśmy zaledwie dwa dni, ale udało się wycisnąć z nich całkiem sporo. Mimo niepewnej pogody bez problemów wdrapaliśmy się na dwa przystojne trzytysięczniki – Wurmalmspitze (3022 m n.p.m.) i Wilde Kreuzspitze (3134 m n.p.m.), zdążyliśmy dobrze poznać okolice prześlicznego jeziora Lago di Selvaggio (Wilder See), przyjrzeliśmy się dokładnie drewnianej zabudowie wioski Malga Fane, uważanej za jedno z najpiękniejszych tego typu miejsc w Tyrolu Południowym, oraz zjedliśmy kilka naprawdę znakomitych dań w Brixner Hütte (Rifugio Bressanone) – bez wątpienia najlepszej górskiej jadłodajni, jaką dotychczas spotkaliśmy na swojej drodze.

































Włochy, sierpień 2024.
… czyli z włoskich Dolomitów i Alp Zillertalskich wybór obrazków tym razem czarno-białych.















Włochy, sierpień 2024.
Jako wstęp, zanim przejdziemy do bardziej szczegółowego opisu i obrazowania naszych sierpniowych spotkań z przepięknymi górami austriacko-włoskiego pogranicza, zbiór trzydziestu zdjęć, a w nim Dolomity, Zachodnie Alpy Zillertalskie, Dolomity Lienzkie oraz najbardziej na południe wysunięta część Wysokich Taurów, czyli grupa Villgrater Berge.






























Sierpień 2024.

W okolicach włoskiego Udine bywaliśmy mnóstwo razy, ale ogrom okolicznych atrakcji zawsze odwracał naszą uwagę od tego, jak się okazuje, arcyciekawego ośrodka. W tym roku wreszcie nadrobiliśmy zaległości. Piękny organizm, idealnie skrojony pod nasze gusta. Ani wielki, ani mały. Pełny estetycznej, historycznej, zabytkowej tkanki, która nie jest jednak jakimś muzealnym eksponatem nachalnie wdzięczącym się do turystów, ale po prostu służy lokalnej społeczności. Miasto żywe, naturalne, autentyczne. Przyjemne i gościnne. Eleganckie.
























Włochy, październik 2023.

Sottoguda (Staguda) – przeurocze osiedle położone u stóp błyszczącej królowej Dolomitów, czyli Marmolady, od 2016 roku należące do wąskiego, elitarnego klubu najpiękniejszych włoskich miasteczek. Ostoja tradycji – estetyczna, gościnna, ale nawet w okresie wakacyjnym wolna od tłumów, bardzo świadomie i nieprzesadnie kształtująca swoje turystyczne oblicze. Chyba najprzyjemniejsza, najwygodniejsza baza, jaką dotychczas znaleźliśmy w alpejskiej części Włoch. Wioska maleńka, zaspakajająca jednak wszelkie niezbędne potrzeby. Z dumą prezentująca zespół wielowiekowych, kamienno-drewnianych budynków typowych dla wiejskiej architektury Dolomitów, ale oferująca też tani, dobrze wyposażony, pełny smakołyków sklep, bar, kawiarnię oraz kilka niezłych gastronomicznych adresów. Do tego wszystkiego setka niezwykle otwartych, zawsze pogodnych mieszkańców, a wokół wspaniałe góry. Zdjęć niestety posiadamy niewiele, ale szczerze Sottogudę polecamy.







Włochy, sierpień 2023.

Solidna porcja pamiątek z kilku bardzo dusznych, ale niezwykle przyjemnych dni, które spędziliśmy w Dolinie Adygi, na słynnym południowotyrolskim szlaku wina (Strada del Vino). Wszechobecna winorośl, ciągnące się kilometrami sady, na horyzoncie Dolomity, a pośród tego wszystkiego liczne, jakże estetyczne osiedla, m.in Margreid an der Weinstraße (Magre), Kurtatsch (Cortaccia), Tramin (Tarmèno), czy choćby Neumarkt (Egna).




































Włochy, sierpień 2023.

Kolejny zbiór sierpniowych obrazków z północnych Włoch, tym razem ilustrujących dni, które spędziliśmy na szlakach Dolomitów.













































Włochy, sierpień 2023.

Jak w tytule – Gemona del Friuli i Venzone. Dwa słoneczne, ukryte między górami, oddalone od siebie o zaledwie kilka kilometrów skarby regionu Friuli-Wenecja Julijska, nieprzypadkowo wpisywane na zaszczytne listy najpiękniejszych włoskich osiedli. Pomysł by od nich właśnie rozpocząć naszą sierpniową przygodę w Italii okazał się strzałem w dziesiątkę.
























Włochy, sierpień 2023.

Od dwóch już dekad wspólnie przecieramy najróżniejsze górskie ścieżki i póki co intensywnego obcowania z pofałdowanym krajobrazem nie zamierzamy zawieszać. Oczywiście zmienił się w międzyczasie nasz stosunek do szeroko rozumianych gór, ale nie w sprawach najistotniejszych. Spowszedniały nam zatłoczone, polskie szczyty, znudził nas sport, ale ani odrobinę nie zmalał głód kontaktu z przyrodą. Również z tą ożywioną. Jako mieszczuchom do szczęścia nie potrzeba nam dużo. Kąciki ust mocno unosi każde, nawet najzwyklejsze spotkanie z koniem, krówką albo owieczką, a jak, raz na jakiś czas, naszą drogę przetnie bardziej egzotyczne zwierzę, np. koziorożec, to się potrafimy radować jak dziecko.
























Włochy, sierpień 2023.

Po solidnej górskiej zaprawie w mocno pofałdowanej Karyntii wylądowaliśmy u stóp monumentalnej Marmolady, w Dolomitach, które ugościły nas pięknie. Wszystko okazało się bezproblemowe, kolana spisywały się dzielnie, jedzenie było wyśmienite, krajobrazy oszałamiające, a słoneczko szczodre. Ludzi zaskakująco dużo, ale i tak bez trudu znajdowaliśmy przestrzeń tylko dla siebie. Na długo zapamiętamy tych kilka dni…
















































Sierpień 2022.

Dwa i pół tygodnia intensywnego obcowania z górskim krajobrazem i z hojnie się do nas uśmiechającym słońcem. Austria, Włochy, Słowenia… Wysokie Taury, Alpy Gailtalskie, Dolomity oraz Alpy Julijskie. Mnóstwo godzin na szlaku, tysiące metrów przewyższenia, kilkanaście przepięknych szczytów i przełęczy w przedziale 2000-3300 m n.p.m., kilka przyjemnych via ferrat, symboliczne akcenty wspinaczkowe, zdrowe dawki pływania oraz kąpieli, czyli, jak na jeden wakacyjny wyjazd, całkiem sporo emocji. Pamiątkowych zdjęć – tych lepszych i tych gorszych – napstrykaliśmy oczywiście co niemiara. Poniżej ich na szybko wybrana pierwsza część.
















































Sierpień 2022.
Trydent – miejsce, w którym kiedyś, prawie pięć wieków temu, grupka osobliwych, dość zabawnie ubranych przedstawicieli pewnego ekspansywnego światopoglądu decydowała o sprawach, jak się okazało, niezwykle ważnych dla całego globu. Dziś stolica autonomicznego, najbardziej na północ wysuniętego włoskiego regionu. Urokliwa, dostojna, żywa, zdecydowanie warta dłuższych odwiedzin. Nam niestety w pewien upalny czerwcowy dzień starczyło czasu i energii ledwie na kilka nieśpiesznych spacerów brukami historycznego centrum, w tym oczywiście Piazza del Duomo.
Czerwiec 2019.
Trochę wakacyjnych, raczej mało starannych fotek z wspinaczkowo-rowerowego tygodnia, który spędziliśmy niedawno nad bogatymi w przepyszne wino, wyjątkowo w tym roku upalnymi brzegami lazurowego jeziora Garda i rwącej rzeki Sarca.
Włochy, czerwiec 2019.
Po prawie dwuletniej, zbyt już wyraźnie stymulującej naszą tęsknotę przerwie wróciliśmy na słoweńską ziemię, a precyzyjniej rzec ujmując – na wapienne, słoweńsko-włoskie pogranicze, gdzie czas sprawiedliwie podzieliliśmy między wspinanie, „próby kolarskie”, spacery, zwiedzanie i kulinarne degustacje. Domem był Osp, ale w zasięgu rowerowej przejażdżki mieliśmy Koper, Izolę, Muggię i Triest. Tydzień minął błyskawicznie.
Sierpień 2018.
Ulassai – niepozorne miasteczko, które przycupnęło sobie około dwudziestu kilometrów od wschodniego wybrzeża Sardynii, czyli na tyle blisko, by przy dobrej pogodzie móc beztrosko wpatrywać się w morze, i wystarczająco daleko, by na co dzień nie zmęczyć się nadmiernym kontaktem z turystą, gościło nas przez pięć dni. Wybierając ten kierunek mieliśmy nadzieję na jakąś poważniejszą zażyłość ze skałą, ale nie spodziewaliśmy się, że czuwające nad okolicą okazałe, wapienne ściany okażą się jedną z najlepszych wspinaczkowych aren, jakie kiedykolwiek poznaliśmy. Potencjał całego rejonu trudno opisać. Przyjaźni tubylcy, zaskakujące swoim rozmachem widoki, całkiem spore spektrum opcji trekkingowych i pokaźna liczba przystępnych, niezwykle estetycznych wspinaczkowych linii (od łatwych „trójek” aż po stopień 8c, a nawet 9a, jeśli brać pod uwagę kilka otwartych projektów), których, co ważne, z roku na rok przybywa, dzięki intensywnej pracy grupy zapalonych społeczników. W samym tylko kanionie Sa Tappara, oddalonym ledwie 10-15 minut piechotą od centrum Ulassai, znajdziemy około 150 dróg, w tym ponad osiemdziesiąt nie trudniejszych niż 6c, co sprawia, że nawet tacy wspinaczkowi emeryci jak my mają całkiem spore pole do działania. Dawno już nie spędziliśmy na skałach tak przyjemnych chwil.
Sardynia 2018.