To już swego rodzaju tradycja, że marzec witamy w ptasim towarzystwie…
Marzec 2020.
Morawy Południowe. Pięknie pofałdowana kraina, do której każdego roku ciągną amatorzy fotografii z nadzieją na zdjęcie życia. Zwykle na wiosnę, gdy żółcą się rzepaki, albo jesienią, gdy ugina się od nadmiaru owoców wszechobecna winorośl. Jak się jednak okazuje, nawet w zimie nie brakuje jej uroku, o czym przekonaliśmy się całkiem niedawno, podczas kilku lutowych dni. Pomysł wypadu na Morawy podyktowały prognozy pogody, które wyraźnie wskazywały, że to jedyne miejsce w promieniu trzystu kilometrów, w którym możemy liczyć na ciut większą dawkę słońce, a tego dość mocno nam już brakowało. Okolice Kyjova ugościły nas zacnie, wszystkim z czego słyną – krajobrazem, przestrzenią, światłem oraz rzecz jasna kapitalnym winem i, co było pewnym zaskoczeniem, całkiem wyborną kuchnią. Poniżej z naszego czterodniowego wyjazdu pierwsza część obrazków.
Czechy, luty 2020.
Trochę ostatnio ponarzekaliśmy na tegoroczną zimową aurę, ale kiedy już zdecydowaliśmy się na moment opuścić łączący dom i pracę trakt, a na spacer z nami wybrało się słońce, odkryliśmy, że ten nijaki na pierwszy rzut oka luty ma całkiem sporo dość zaskakujących barw. Oczywiście na nizinach bieli niezmiennie brak.
Tychy i okolice, luty 2020.
Niezbyt hojna jak dotąd jest dla naszej szerokości geograficznej tegoroczna zima. Śniegu jak na lekarstwo. Tylko na terenach dość wyraźnie już pofałdowanych ciut bardziej biało…
Słowacja, styczeń 2020.
Kolejny już raz zimowy sezon na poważnie inaugurujemy na szlakach jednego z naszych ulubionych o tej porze roku górskich pasm. Na początku stycznia na głównej grani słowackiej Małej Fatry może troszkę brakowało słońca, ale i tak na pogodę, a zwłaszcza warunki śniegowe nie mogliśmy narzekać. Biało, estetycznie, cicho, nietłumnie, pięknie. Oczywiście przywieźliśmy sobie na pamiątkę troszkę zdjęć. Poniżej pierwsza ich część.
Styczeń 2020.
… czyli na początek nowego roku nasze całkiem obszerne, chociaż bardzo wybiórcze fotopodsumowanie wszystkich ubiegłorocznych sezonów. To był naprawdę dobry, harmonijnie urozmaicony czas :)
ZIMA
WIOSNA
LATO
JESIEŃ
Znużeni dość posępnym krajobrazem grudniowego miasta, solidnie stęsknieni za zimową bielą, trochę bez wiary postanowiliśmy udać się w góry na poszukiwania choćby śladów śniegu. Krótki, spontaniczny wypad na jeden z najpopularniejszych szczytów Beskidu Żywieckiego przerósł nasze oczekiwania. Odziana w świeży puch Wielka Racza przygotowała dla nas niekoniecznie łatwe, ale na swój specyficzny sposób przyjemne warunki. Hulał mroźny wiatr, pod nogami trzeszczał lód, trzeszczały kolana. Wyraźnie nam już tego brakowało.
Grudzień 2019.
Z Mediateką spotykamy się regularnie, niemal codziennie, i to nie tylko z powodów zawodowych. Nic więc dziwnego, że posiadamy już całkiem spore archiwum dokumentujących jej życie zdjęć. Poniżej bardzo niepełny wybór obrazków podsumowujący ostatni rok. Trochę gości, trochę spotkań, trochę imprez i koncertów oraz jako dodatek odrobina bibliotecznych przestrzeni i architektury. Tychy 2019.
No i grudzień…
Park Północny. Tychy 2019.
Oceniając wartość towarzyską naszego ostatniego wypadu na jesienną Jurę zalicytujemy odważnie i powiemy, że to był dzień pod znakiem solidnego 9a. Koleżankom Marcie i Norze serdecznie dziękujemy za słoneczny czas :)
Październik 2019.
Nie chcąc naszego skromnego internetowego zakątka zbytnio zarażać polityczną trucizną powiemy tylko, że po ostatniej wyborczej niedzieli pilnie musieliśmy się udać na intensywną wspinaczkową terapię na jurajski wapień. Dość zaskakująca skuteczność na kilku solidnych, estetycznych drogach odrobinę podniosła nam nastrój…
Październik 2019.
Dla rezydujących na południu Polski amatorów fotografii szukających od czasu do czasu idealnego światła w górskim pejzażu nie ma chyba projektu bardziej oklepanego niż nocna eskapada na Babią Górę, by na wierzchołku Diablaka wziąć udział w niezwykle kolorowym festiwalu budzącego się dnia. Z roku na rok chętnych na tego typu przechadzkę wyraźnie przybywa. W pogodne weekendy na szlaku robi się nieraz nawet nieprzyjemnie tłoczno, co może być sporym rozczarowaniem dla osób liczących na solidną dawkę zdrowej samotności. Nie ukrywamy, odrobinę nas to zniechęca, ale, mimo wszystko, raz na jakiś czas ponawiamy spacer, by zobaczyć, co się zmieniło. Z Babią Górą znamy się świetnie. Spółkowaliśmy z nią wielokrotnie. Wiosną, latem, jesienią i zimą. W słońcu, deszczu i śnieżycy. W porach bezwietrznych oraz w warunkach huraganowych. Czasem również nocą, jak przed kilkoma dniami, gdy chyba już po raz czwarty albo piąty udaliśmy się na najsłynniejszy z beskidzkich wschodów słońca. Jakieś nadzwyczajne, niestandardowe warunki fotograficzne tym razem niestety nie wystąpiły, na oblepionym ludźmi wierzchołku zabrakło też emocji oraz głębszych przeżyć, ale i tak wycieczkę zapiszemy w pamięci jako owocną. Dwuetapowa, nieco kulawa na cztery kolana, „przebieżka” (Krowiarki-Diablak i Diablak-Krowiarki) zajęła nam łącznie trochę ponad dwie i pół godziny, co uznajemy za wynik całkiem przyzwoity. Teraz niecierpliwie czekamy na zimę, by sobie przypomnieć białe, naszym zdaniem, najpiękniejsze, babiogórskie oblicze.
Wrzesień 2019.
Jak w tytule – kilka fotek wykonanych niedawno w Czeskim Krumlowie o późnej porze, gdy z brukowanych uliczek tego przepięknego, historycznego miasteczka większość turystów dawno przegoniła już ciemność…
Sierpień 2019.
Tak się jakoś przyjęło, że środek lipca, można powiedzieć tradycyjnie, bo któryś już raz z rzędu, spędzamy w Jeleniej Górze, gdzie właśnie wtedy przystojny, zabytkowy rynek staje się areną najstarszego w Polsce święta teatrów ulicznych. Program tegorocznego 37. MFTU wydał nam się co prawda wyraźnie skromniejszy niż w przypadku kilku ostatnich edycji festiwalu, ale to nie znaczy, że czas spędzony w „stolicy Karkonoszy” zapamiętamy jako nieudany. Tym razem po prostu znacznie bardziej niż popisy aktorów naszą uwagę przykuła natura, zwłaszcza sprzyjające górskim przechadzkom oraz skałkowej wspinaczce, granitowe Rudawy Janowickie. W intensywnie kształtowanej przez dwa skrajne fronty pogodowe, mało sprzyjającej aurze zabrakło nam niestety energii na przemyślaną i staranną fotografię, dlatego poniżej zamiast zwyczajowej, obszernej fotorelacji skromny wybór przypadkowych, miejskich i pozamiejskich pejzażów oraz osobna galeria z chyba najlepszego w tym roku festiwalowego przedstawienia (znakomite światło, muzyka grana „na żywo”, przemyślany układ i kształt sceny, efektowna choreografia, profesjonalna gra aktorska) – spektaklu „Poza czasem” Teatru Akt.
Jelenia Góra, Rudawy i okolice…
Spektakl „Poza czasem” Teatru Akt…
Lipiec 2019.
Trydent – miejsce, w którym kiedyś, prawie pięć wieków temu, grupka osobliwych, dość zabawnie ubranych przedstawicieli pewnego ekspansywnego światopoglądu decydowała o sprawach, jak się okazało, niezwykle ważnych dla całego globu. Dziś stolica autonomicznego, najbardziej na północ wysuniętego włoskiego regionu. Urokliwa, dostojna, żywa, zdecydowanie warta dłuższych odwiedzin. Nam niestety w pewien upalny czerwcowy dzień starczyło czasu i energii ledwie na kilka nieśpiesznych spacerów brukami historycznego centrum, w tym oczywiście Piazza del Duomo.
Czerwiec 2019.
Karwendel – położona na pograniczu Bawarii i Tyrolu górska kraina, której urodzie niewątpliwie sprzyja szata późnowiosenna. A przekonaliśmy się o tym całkiem niedawno – na początku czerwca zieleń Hinterhornalm, Walderalm, Ahornboden oraz innych dolin i hal ukrytych między strzelistymi, budzącymi respekt, mocno jeszcze o tej porze roku zaśnieżonymi wapieniami osiągnęła nierealny wręcz stopień nasycenia. Nie kryliśmy zaskoczenia, że przestrzenie tak łatwo dostępne mogą mieć w sobie aż tyle nietkniętej ludzką bezmyślnością i barbarzyństwem harmonii oraz naturalnego piękna.
Czerwiec 2019.
Hall in Tirol – jeden z najurodziwszych miejskich obiektów Tyrolu. Zabytkowe, pamiętające czasy świetności mury otoczone surowymi, alpejskimi ścianami. Estetyczna przestrzeń, w której kultura spotyka się z naturą.
Czerwiec 2019.
Ma przepiękny Tyrol swoją urodziwą stolicę, która nosi nazwę Innsbruck. Przyjazny, żywy, interesujący, przyjemnie kameralny organizm ulokowany nad brzegami płynącej w cieniu alpejskich ścian, całkiem żwawej, zwłaszcza w czasie roztopów, rzeki Inn. Bez wątpienia warto poświęcić mu przynajmniej kilka dni.
Czerwiec 2019.