
Podczas kolejnej krótkiej wizyty w Cieszynie spotkaliśmy przystojną jesień…






Październik 2024.

Świeża historia. Początek października. Rezygnujemy z dalekich wojaży i urlopowe ostatki przemieniamy we wspinaczkowy tydzień na świetnie nam znanej, chociaż ostatnio rzadziej odwiedzanej, polskiej Jurze. W Rzędkowicach jesień w pełnym rozkwicie, hojne słoneczko, cudnie umiarkowane temperatury i zaskakująco mało ludzi. Mnóstwo przestrzeni do zabaw na skale. W tych komfortowych warunkach z przyjemnością odhaczamy większość dróg z licznej listy rekreacyjnych nowości przygotowanych niedawno przez Jacka Czecha (pozdrawiamy, świetna robota!), a energii starcza nawet na całkiem udane próby na trudniejszych projektach w okolicach naszych niezbyt wyśrubowanych, wspinaczkowych życiówek. Dobre i owocne dni.






























Październik 2024.
Cztery obrazki z krótkiej wizyty w mieście doskonale nam znanym, ale dość dawno niewidzianym. Cieszyn.




Maj 2024.

W Lądku-Zdroju spędziliśmy niedawno trzy pogodne dni, a powodem naszej wizyty w tym jednym z najstarszych polskich uzdrowisk był Festiwal Górski im. Andrzeja Zawady oraz odbywający się w jego ramach konkurs fotograficzny LaMPA (Ladek Mountain Photo Award), którego finalistą było jedno z naszych zdjęć. Całej imprezie wystawiamy najwyższą możliwą ocenę, nie tylko ze względu na możliwość spotkania z ikonami wspinania, jak choćby Adam Ondra, Thomas Huber, Adam Bielecki, czy też Tom Livingston, poznania najnowszych propozycji górskiego kina, albo skorzystania z zaskakująco dobrej oferty muzycznej, ale za całokształt. To chyba najlepszy tego typu festiwal, w którym dotychczas braliśmy udział. A sam Lądek-Zdrój? Miasteczko z potencjałem, ale chyba nie do końca wykorzystanym. Po aparat sięgaliśmy tylko w jego najbardziej estetycznych fragmentach.




Wrzesień 2023.
Pierwszy w nowym zimowym sezonie spacer z aparatem. Śnieg, lód, słońce, zamki i jurajski wapień. Olsztyn, Mirów, Bobolice…















Grudzień 2022.
Pogoda w ostatnich dniach nas nie rozpieszcza, ale staramy się przesadnie jej nie ulegać. Wrzesień żegnamy na jurajskich wapieniach…



Wrzesień 2022.
Tłoczne ostatnimi czasy oblicze Tatr nie specjalnie mieści się w naszych estetycznych wzorcach, dlatego zbocza i granie najwyższych polskich gór przedeptujemy znacznie rzadziej niż przed laty. Za to częściej przyglądamy im się z pewnego dystansu…












Styczeń 2022.

Kolejna wizyta w krainie rudawskich granitów. Baza w Karpnikach jak zwykle wygodna. Ludzie bardzo nieliczni i jeszcze bardziej gościnni. Pogoda do aktywności idealna – sucho, dość pochmurnie, nie nazbyt ciepło. Czas dzieliliśmy między górskie spacery, wspinaczkowe próby oraz całkiem owocne wypady na grzyby. Wszystko pięknie się składało. Brakowało jedynie sprzyjającego fotografii światła, dlatego stosunkowo rzadko sięgaliśmy po aparat. Chociaż, jak widać poniżej, czasem jednak słoneczko się do nas ładnie uśmiechało :)












Rudawy Janowickie, sierpień 2021.

Już prawie połowa kwietnia, od kilku tygodni kalendarzowa wiosna, ale tegoroczna zima najwyraźniej nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. W Tatrach wciąż mroźno i nie brakuje dostaw świeżego śniegu. Sporo słońca, ale warunki miejscami zaskakująco wymagające. Kilka dni temu nasze plany niespodziewanie pokrzyżowała lawinowa „trójka”. Zdrowy rozsądek kazał nam porzucić myśl o bardziej ambitnych celach, w zamian za to mieliśmy mnóstwo czasu, by bliżej poznać zimową postać pięknego krajobrazowo odcinka głównej grani Tatr Zachodnich między Goryczkową Czubą i przełęczą Liliowe. Na zakończenie zdążyliśmy jeszcze wpaść na moment do dawno przez nas nieodwiedzanej Doliny Gąsienicowej. Całodniowa, całkiem upojna słoneczna kąpiel :)
















































Kwiecień 2021.

W Tatrach ciągle jeszcze rządzi zima, za to w Pieninach już całkiem przyjemna wiosna. W „lany poniedziałek” na panoramicznych balkonach Wysokiego Wierchu, Durbaszki, Wysokiej oraz Rabsztyna zlewały się na nas z nieba gęste strumienie słońca. Bardzo przyjemny dzień na jednym z najpiękniejszych pienińskich szlaków.















Kwiecień 2021.
Uciekła nam niestety tegoroczna zima. Ostatnie trzy miesiące przykryła gruba pierzyna remontowych spraw. Gdy w końcu zdołaliśmy wyrwać dla siebie jeden wolny dzień, niespodziewanie spotkaliśmy wiosnę. Pełne słońce i prawie dwadzieścia stopni. Idealne warunki na krajoznawczy wypad na Jurę. A przy okazji znacznie wcześniejszy niż zwykle początek nowego wspinaczkowego sezonu.
Luty 2020.
Cięgnie się tegoroczne przedzimie nieznośnie niczym jakaś pandemia. Mało światła, mało śniegu, mało estetycznych pożywek i bodźców. Chociaż trzeba przyznać, że niektórym krainom nawet w takim odrobinę przygnitym odzieniu całkiem dobrze. Na przykład naszej pofałdowanej Jurze…
Grudzień 2020.
Po tym, jak niezwykle przyjemnie i owocnie witaliśmy ostatni czerwiec na ścianach Rudaw Janowickich, postanowiliśmy, że w lipcu nie będziemy szukać nowych kierunków oraz wyzwań, tylko ponownie udamy się do Karpnik, by z dala od tłumów w większym stopniu oswoić granit. Kolejnych kilka wspinaczkowych dni przyniosło oczekiwaną zmianę – coraz lepiej rozumiemy naturę tej szorstkiej skały, głowy pracują nieźle, kocie, tarciowe ruchy wchodzą w nawyk, łatwiej nam trzymać na uwięzi zarówno uzasadnione, jak i nieuzasadnione lęki. Zdjęć oczywiście jak na lekarstwo, bo jedna połówka naszego tandemu czujnie asekurowała, a druga starała się robić wszystko, by asekuracja nie była potrzebna i najzwyczajniej zabrakło energii, a przed wszystkim dodatkowej pary rąk. Zatem zamiast profesjonalnej fotorelacji skromny pamiątkowy zbiór trochę przypadkowych, dość niedbałych, około wspinaczkowych obrazków.
Lipiec 2020.
…czyli dość obszerna galeria z naszych czerwcowych spotkań z Janowickimi Rudawami.
Tak, oczywiście, skały – niezwykłej urody oraz jakości granit idealnie wręcz skrojony do zabaw we wspinanie – to najmocniejszy argument, który zadecydował o tym, że na pierwszy w tym roku ciut dłuższy wyjazd wybraliśmy ten niepozorny sudecki zakątek. Na miejscu okazało się, że powodów, by częściej odwiedzać Rudawy Janowickie jest znacznie, znacznie więcej. Cisza, sielankowy górski krajobraz, przestrzeń, przepiękny drzewostan, dzika fauna, ładnie odradzające się ludzkie osiedla, no i mnogość kameralnych, widokowych balkonów, na których cudnie wita się lub żegna każdy kolejny dzień…
Czerwiec 2020.
O tym, że tegoroczny czerwiec witaliśmy w Janowickich Rudawach już zdążyliśmy wspomnieć, zatem teraz, zanim jeszcze wyłuszczymy meritum naszego wyjazdu, trochę fotografii z miejsca, które przez sześć dni było dla nas bardzo wygodnym domem. Karpniki – niepozorna, naprawdę sympatyczna wioska, strzeżona przez urodziwy zamek, ładnie ułożona w cieniu Krzyżnej Góry.
Czerwiec 2020.
Rzadko ostatnimi czasy w naszym albumie przybywało zdjęć, co oczywiście, nietrudno się domyślić, związek miało ze światową pandemią i licznymi ograniczeniami sprowadzającymi wyższe podróżnicze potrzeby do banalnego parteru. Początek czerwca przyniósł jednak długo wyczekiwaną zmianę – ruszyliśmy w poznane już w przeszłości Rudawy Janowickie, przez kilka dni wspinaliśmy się i patrzyliśmy na rzeczywistość z góry. W sensie przenośnym oraz dosłownym. Na początek dość symboliczne ujęcie…
Czerwiec 2020.
Nie tylko wapień, czyli galeria dość przypadkowych, niewspinaczkowych fotografii powstałych przy okazji kwietniowych, jak najbardziej wspinaczkowych wypadów. Trochę samotna w okresie ogólnoświatowej pandemii jurajska wiosna.
Jura, kwiecień 2020.