Do przyglądającego się umbryjskim krajobrazom ze skalistego wzniesienia, przepięknego Orvieto jechaliśmy głównie po to, by podobnie jak kiedyś Paweł Muratow dać się oczarować „strzelającym w jasne niebo zwodniczym kształtom katedry, zbudowanej z powietrza i z kamienia” („Obrazy Włoch”), katedry dosłownie „rozdzierającej przestrzeń i przyprawiającej o zawrót głowy”, jak z kolei o orvietańskim Duomo ponad pół wieku temu pisał Zbigniew Herbert („Barbarzyńca w ogrodzie”). Dzisiaj już się zachwytom tych uznanych autorów w ogóle nie dziwimy, bo zdążyliśmy się przekonać, że najsłynniejsza budowla Umbrii to bryła rzeczywiście niezwykła. Fundament pod nią położono jeszcze w wieku trzynastym, a przez następne trzy stulecia armia wybitnych architektów, rzeźbiarzy, kamieniarzy, mistrzów swoich fachów „pieściła” jej smukłości po ostatni detal, stwarzając ostatecznie dzieło, z którym niewiele innych może się równać. Jeśli chcielibyśmy wskazać miejsce, gdzie włoski gotyk sięgnął swojego ideału to katedra w Orvieto na taki przykład znakomicie się nadaje. Największe wrażenie robi oczywiście główna fasada – lekka, pełna gracji, szczodrze zdobiona wielobarwnymi mozaikami, wysmakowanymi posągami z marmuru i licznymi płaskorzeźbami, które żywym, pełnym emocji tonem opowiadają historie ze Starego i Nowego Testamentu. A całe to bogactwo najlepiej podziwiać popołudniami, kiedy front świątyni równomiernie obmywają uwydatniające misterność szczegółów strumienie ciepłego światła.
Włochy 2016.